Choroba na cielesność

katalog do wystawy w Galerii Atlas Sztuki
ARTEON styczeń 2007
Magdalena Wicherkiewicz*

Choroba na cielesność
Jesteśmy potencjalnym ścierwem. Gdy wchodzę do rzeźnika, zawsze myślę, że to dziwne,
że to nie ja wiszę zamiast zwierzęcia na haku.
Francis Bacon

Jedną tylko mam wiarę, absolutną i pewną, która daje mi odblask wewnętrznej pogody:
po śmierci nie ma nic.
Andrzej Wróblewski
(Z listu do żony, ok. 1953)
Leżysz na podłodze… Jest zimna. Czujesz to?
Surowy, zimny krajobraz. Skulony, boisz się podnieść głowę, by spojrzeć na bezkres bieli. Gdzie jesteś? Drżysz? Z zimna? Ze strachu?
Skóra jest chropowata i szorstka, ale miejscami miękka i delikatna. Sucha i wilgotna. Pachniesz. Oddychasz. Przełykasz ślinę. Wydzielasz spermę. Krwawisz… Jesteś.
Można powiedzieć, że motywem obrazów Rafała Sobiczewskiego jest ciało.
Ciało… Nazbyt oczywiste i realne, by o nim mówić otwarcie i wprost. Przecież już wszystko zostało powiedziane, namalowane, sfotografowane. Cóż jeszcze można dodać? Ciało… Naturalne. Biologiczne. Jest z nami (lub: nami) od zawsze. No właśnie: czy jesteśmy ciałem, czy duchem? Jednocześnie ciało jest obsesją współczesnej kultury. Stało się przedmiotem. Przedmiotem w naszych rękach. Stało się środkiem do naszych małych pragnień i rozkoszy. Wierzymy, że możliwe jest jego kształtowanie. Wykorzystując dostępne możliwości – ulepszamy je, dążymy do osiągnięcia jakiegoś wyimaginowanego, fizycznego ideału. Z każdym dniem nauka daje nam ku temu coraz więcej sposobów, ale z drugiej strony – ciało wciąż się wymyka. W miarę jak próbujemy je okiełznać, umieścić w ryzach naszych wyobrażeń i możliwości, ono pozostaje nieuchwytne i ujawnia coraz to nowe przestrzenie nie poddające się naszej interwencji. Choroby, zagrożenia, nieciągłości, wątpliwości. Jest jeszcze wstyd. Że nie panujemy do końca nad wszystkimi mimowolnymi odruchami, krążeniem płynów ustrojowych, chorobą, pragnieniami.
Że nie jesteśmy tymi, którymi chcielibyśmy być. Ta fizyczność dotyka nas i odpycha. Rozszerzamy doznania “niecielesne”, dajemy ponieść się elektronicznym rozszerzeniom. Transcendujemy siebie w wirtualność, tak , jakbyśmy chcieli zapomnieć o bolesnym i realnym fakcie naszej egzystencji. Ciało po prostu jest. Z każdą minutą wyraźniej uświadamia nam ten fakt i domaga się zaznaczenia swojej obecności. Tu i teraz. Za chwilę będzie bowiem inne.
Czy przestrzeń więzi cię, czy daje bezpieczeństwo? Twoja skóra jest delikatna, niemal przeźroczysta. Widzisz błękitne i czerwone nitki żył? Dlaczego się chowasz? Czy mogę spojrzeć ci w oczy?
Rafał Sobiczewski zmaga się z pytaniem o cielesność, choć pewnie on sam zaprzeczyłby temu. Cielesność jego obrazów nie jest zmysłowa, jest raczej mięsna i fizyczna. Potwierdza nasze fizycznie istnienie. Tu i teraz. Rozpięte między narodzinami i śmiercią. Bo po śmierci nie ma nic… Z każdym obrazem postacie Rafała Sobiczewskiego stają się coraz bardziej cielesne, określone, ciężkie, fizyczne, namacalne. Jakby autor “skanował je”, prześwietlał kawałek po kawałku, próbując uchwycić ślad życia. Dla określenia charakteru jego malarstwa kluczowa wydaje się być relacja między ciałem a przestrzenią. We wcześniejszych obrazach postacie były jakby bardziej linearne, szkieletowate, przypominały rodzaj konstrukcji, pozbawionej cielesnego wypełnienia. Jakby niepewne, kurczowo trzymając się przestrzeni, próbowały potwierdzać swoje istnienie. Charakteryzując tamte obrazy, Rafał Sobiczewski pisał, że “pokazują człowieka jako względność”, że “przestrzeń wynika z ciała i więzi je”. Teraz postacie istnieją samodzielnie, świadome swojej istoty lub raczej nie tyle określają się wobec przestrzeni, co wchodzą z nią w równoprawną relację. Jednak nie jest to wymiana oparta na harmonijnym współistnieniu, to walka dwóch sił, konflikt, powodujący deformacje, spustoszenia po obu stronach. Postać reaguje na przestrzeń, pod jej wpływem przybiera określoną pozycję, przestrzeń natomiast – deformuje ciało, przydzielając mu zamknięte miejsce, w którym ono powinno przebywać. Postacie w obrazach Rafała Sobiczewskiego przedstawione są najczęściej skulone, w pozycji embrionalnej, pierwotnej, naturalnej. Tak jakby w zagrożeniu,
w tej pozycji szukały poczucia bezpieczeństwa. Wydają się pozostawać w stanie uśpienia, letargu. Pomiędzy życiem a śmiercią. Nie narodziły się jeszcze? Czy już nie żyją? To “pomiędzy” – niepokoi. Figury są samotne, przedstawione pojedynczo, co wzmaga jeszcze poczucie zagrożenia. Nawet w przypadku dyptyku, każda z części przedstawiających jedną postać istnieje samoistnie, relacja pomiędzy nimi jest bardzo subtelna i niejednoznaczna. Musi między nimi istnieć odległość, przerwa, szczelina, by nie czynić tej relacji zbyt bliskiej, jawnej i oczywistej. Potrzebny jest dystans. Figury istnieją oddzielnie, nie komunikują się między sobą. Żyją samotnie, skupione na własnej egzystencji.